Fot. Jacek Zdrojewski

 

Tomasz Greniuch przestał pełnić obowiązki dyr. IPN we Wrocławiu. Jego nominacja wywołała oburzenie ze względu na działalność w młodości w faszyzujących organizacjach czego potwierdzeniem było opublikowane zdjęcie heilującego Greniucha w towarzystwie kolegów faszystów. Greniuch za swoją działalność przepraszał i tłumaczył ją błędami młodości. Nic nie pomogło. Jego dymisji domagali się liczni politycy opozycji, dziennikarze mediów opozycyjnych w końcu zabrał też głos Prezydent RP nie kryjąc swojej krytycznej oceny. Zwracano uwagę na kompromitację Polski na arenie międzynarodowej jaką ta skandaliczna decyzja spowodowała, na obrazę pamięci historycznej Polaków oraz na niedopuszczalność takich awansów. Dodatkowo obarczano odpowiedzialnością prezesa IPN prof. Szarka za tą skandaliczną decyzję. Słusznie, słusznie i jeszcze raz słusznie. Nikt, kto ma w życiorysie choćby incydent flirtu z faszyzmem nie może w Polsce pełnić żadnej publicznej funkcji bez obrazy naszej pamięci, godności i szacunku do samych siebie.

Mam wszakże pytanie do tych wszystkich oburzonych casusem Greniucha. Jak to możliwe, że polityk, który publicznie wspierał gen. Pinocheta, faszystę, zbrodniarza i mordercę, pojechał do Londynu by go poprzeć i wesprzeć na duchu wręczając mu ryngraf z Matką Boską , znany wtedy ze swoich faszyzujących i rasistowskich wypowiedzi może, po bogatej w funkcje publiczne politycznej karierze, być obecnie senatorem RP i wicemarszałkiem Senatu. Przyznał się też do błędu ale zajęło mu to aż sześć lat przemyśleń. Jak czują się wszyscy oburzeni przypadkiem Greniucha podając rękę Marszałkowi Senatu RP Michałowi Kamińskiemu?

 

Przewodniczący Polskiej Lewicy

Jacek Zdrojewski